nikt nie obiecywał

słowa: Jacek Bojakowski, muzyka: Jakub Sienkiewicz

Przygrywka: D C G (x2)

 

                   D                C               G
Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

                             D                    C          G
Nie byłem dobrym Żydem, dobrzy Żydzi zginęli,
                      D                   C            G
gdym ja się ukrywał. Dobrzy Żydzi spłonęli...

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Widziałem jak rozstrzelano tego, co zostawiał rano
kromkę chleba z cebulą, bym z głodu nie umarł.
I dobrze poznałem tego, co go oprawcom wydał,
bo później z nim pracowałem, ten sam tworzyliśmy wydział.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Nie miał łatwego życia, bo naczelnikiem byłem
i tak się biedak frustrował, że długo nie awansował.
Dużo wiedziałem o ludziach, podwładny nie czuł się bezpiecznie,
choć w służbie bezpieczeństwa pracowaliśmy bezsprzecznie.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Pod koniec lat sześćdziesiątych awansował wreszcie,
ale już nie miał niczego, na czym mu zależało.
Sprawiedliwość społeczna wprawdzie nastąpiła,
ale nikt w nią nie wierzył, skoro już tyle przeżył.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Ja też musiałem wyjechać, zapaliwszy jeszcze
na grobie mych rodziców dwie lampki oliwne.
I mówię to bez żalu i nigdy nie płaczę.
Bo dla wiecznego tułacza wystarczy rąbek koszuli,
kawałek chleba, cebuli.
Bo dla wiecznego tułacza wystarczy rąbek koszuli,
kawałek chleba, cebuli.

 

nikt nie obiecywał

słowa: Jacek Bojakowski, muzyka: Jakub Sienkiewicz

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Nie byłem dobrym Żydem, dobrzy Żydzi zginęli,
gdym ja się ukrywał. Dobrzy Żydzi spłonęli...

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Widziałem jak rozstrzelano tego, co zostawiał rano
kromkę chleba z cebulą, bym z głodu nie umarł.
I dobrze poznałem tego, co go oprawcom wydał,
bo później z nim pracowałem, ten sam tworzyliśmy wydział.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Nie miał łatwego życia, bo naczelnikiem byłem
i tak się biedak frustrował, że długo nie awansował.
Dużo wiedziałem o ludziach, podwładny nie czuł się bezpiecznie,
choć w służbie bezpieczeństwa pracowaliśmy bezsprzecznie.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Pod koniec lat sześćdziesiątych awansował wreszcie,
ale już nie miał niczego, na czym mu zależało.
Sprawiedliwość społeczna wprawdzie nastąpiła,
ale nikt w nią nie wierzył, skoro już tyle przeżył.

 

Że będzie sprawiedliwie, nikt nie obiecywał.

 

Ja też musiałem wyjechać, zapaliwszy jeszcze
na grobie mych rodziców dwie lampki oliwne.
I mówię to bez żalu i nigdy nie płaczę.
Bo dla wiecznego tułacza wystarczy rąbek koszuli,
kawałek chleba, cebuli.
Bo dla wiecznego tułacza wystarczy rąbek koszuli,
kawałek chleba, cebuli.

 

Tekst ten napisany przez Jacka Bojakowskiego obejmuje swą refleksją czasy od okupacji do końca lat 60. Nie podlizuje się nikomu.