słowa i muzyka: Jakub Sienkiewicz
Przygrywka: F# G F# E F# (x2)
h D
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
e F# F# G F# E F#
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
D
Nawet order od Bieruta nie uchroni
A (B)
przed oskarżeniami o formalizm.
h
Nie pomogła również muzyka dla wojska
G A
do propagandowych filmów.
D
Nawet jako wiceprezes ZKP,
A (B)
też jestem trefny dla tej władzy.
h
Za „Warszawskie dzieci”, za kolegę Witka,
G A
w getcie grałem z nim za kasę.
G A
Gdy wróciłem do Warszawy po powstaniu,
h A
nie znalazłem swych partytur w domu.
G A
Nie spłonęły razem z całym miastem,
h A
tylko ktoś napalił nimi w piecu.
h D
Z dymem poszły płyty z głosem Starzyńskiego
e F#
i lutniczy warsztat taty.
G A
Na co jednak pamięć świeża,
D A D
więc co nieco odtworzyłem z głowy.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Dla tresury swojej zgnoją lub nagrodzą nie wiadomo jak i kiedy.
Na zachętę puszczą do Szostakowicza i Berliner Philharmoniker.
Tam z Chaczaturianem przy wódce chlapnąłem coś za dużo o swych planach.
Wnet dostałem prikaz, żeby grzecznie pisać do słów Iwaszkiewicza.
Znów mnie polubili i do Chin posłali, do samego sekretarza Mao.
Ja tam w Chinach, a tu żona z epilepsją przy ataku topi córkę w wannie.
Próżnia w głowie, a już jest zadanie nowe. Mam w Londynie agitować.
Nawet nie zdążyłem szepnąć o ucieczce, a już mam na stałe ogon.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Lecz Polak potrafi. Nie upilnowali dyrygenta Panufnika.
Z filharmonii po koncercie tylnym wyjściem, lot z Zurychu do Londynu.
Ale była jatka! W kraju zamieszanie, międzynarodowy skandal.
Wielki kompozytor zniknął z radia, prasy. Wstecznie poprawiono zdjęcia.
Żona mimo epilepsji poszła w tango. Jestem singiel na wygnaniu.
Nic nie myśleć teraz, liczy się ta chwila, komponować, komponować.
Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem. Tyle ładnych jest Angielek.
Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem. Tyle ładnych jest Angielek.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
słowa i muzyka: Jakub Sienkiewicz
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Nawet order od Bieruta nie uchroni przed oskarżeniami o formalizm.
Nie pomogła również muzyka dla wojska do propagandowych filmów.
Nawet jako wiceprezes ZKP, też jestem trefny dla tej władzy.
Za „Warszawskie dzieci”, za kolegę Witka, w getcie grałem z nim za kasę.
Gdy wróciłem do Warszawy po powstaniu, nie znalazłem swych partytur w domu.
Nie spłonęły razem z całym miastem, tylko ktoś napalił nimi w piecu.
Z dymem poszły płyty z głosem Starzyńskiego i lutniczy warsztat taty.
Na co jednak pamięć świeża, więc co nieco odtworzyłem z głowy.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Dla tresury swojej zgnoją lub nagrodzą nie wiadomo jak i kiedy.
Na zachętę puszczą do Szostakowicza i Berliner Philharmoniker.
Tam z Chaczaturianem przy wódce chlapnąłem coś za dużo o swych planach.
Wnet dostałem prikaz, żeby grzecznie pisać do słów Iwaszkiewicza.
Znów mnie polubili i do Chin posłali, do samego sekretarza Mao.
Ja tam w Chinach, a tu żona z epilepsją przy ataku topi córkę w wannie.
Próżnia w głowie, a już jest zadanie nowe. Mam w Londynie agitować.
Nawet nie zdążyłem szepnąć o ucieczce, a już mam na stałe ogon.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Lecz Polak potrafi. Nie upilnowali dyrygenta Panufnika.
Z filharmonii po koncercie tylnym wyjściem, lot z Zurychu do Londynu.
Ale była jatka! W kraju zamieszanie, międzynarodowy skandal.
Wielki kompozytor zniknął z radia, prasy. Wstecznie poprawiono zdjęcia.
Żona mimo epilepsji poszła w tango. Jestem singiel na wygnaniu.
Nic nie myśleć teraz, liczy się ta chwila, komponować, komponować.
Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem. Tyle ładnych jest Angielek.
Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem. Tyle ładnych jest Angielek.
Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,
drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.
Rok Andrzeja Panufnika minął w 2014. Jego muzyka zagościła częściej w repertuarze krajowym i zagranicznym. Spektakularna ucieczka Andrzeja Panufnika w roku 1954 była szokiem dla władz PRL i uczyniła go jednym z najważniejszych polskich kompozytorów emigracyjnych. Skrót ZKP w tekście piosenki oznacza Związek Kompozytorów Polskich, a „kolega Witek” to Witold Lutosławski.